Cześć, tu Emi, wasza dzielna (i czasem szalona!) przewodniczka po meandrach małżeńskiego życia. Dzisiaj chciałabym się z wami podzielić pewnymi przemyśleniami na temat tego, dlaczego czasami kobieta – ta uśmiechnięta, przekomarzająca się, a jednak pełna czułości i oddania żona – nie odzywa się pierwsza. I nie chodzi tu wyłącznie o odzywanie się w rozmowach „na żywo”, ale też o smsy, wiadomości na Messengerze, telefony i wszystkie inne sposoby komunikacji, które mamy do dyspozycji.
Tytuł może brzmieć, jakbym wylewała jakieś żale albo podpierała się teoriami spiskowymi w stylu „milczy, bo coś knuje”. Jednak uspokajam – nie będzie tu żadnych dramatycznych scen typu telenowela. Chcę wam opowiedzieć nieco o tym, jak to wygląda z perspektywy nas, kobiet (z moją skromną osobą w roli głównej), i jednocześnie podsunąć garść przydatnych wskazówek – żeby w chwilach milczenia nie dopadała was niepotrzebna panika.
Dlaczego zatem ona nie odzywa się pierwsza? Poniżej znajdziecie kilka możliwych przyczyn (czasem z przymrużeniem oka!) oraz moje osobiste „dowody z życia wzięte”.
Ma pełną głowę spraw
Zacznijmy od czegoś bardzo prozaicznego: my, kobiety, potrafimy być mistrzyniami wielozadaniowości, ale nawet najbardziej zorganizowana dama może się czasem zagubić w labiryncie codziennych obowiązków. Pamiętam, jak przygotowywałam się kiedyś do kolacji z Tomkiem. Miałam ambitny plan: zrobić zakupy, przyrządzić popisowe danie (a raczej dwie potrawy, bo „tak będzie ciekawiej!”), do tego ogarnąć mieszkanie i jeszcze zostać żoną-ideałem, która nie zapomina o drobnych przyjemnościach typu wypad na kawę z przyjaciółką. Efekt był taki, że do Tomka nie zadzwoniłam przez cały dzień. Jak się potem tłumaczyłam? „Kochanie, ja po prostu zapomniałam…”.
Czasem nie chodzi o chłodne kalkulacje, pokazywanie fochów czy próby sił. Po prostu termin u dentysty, konieczność oddzwonienia do mamy, chęć napisania do koleżanki, która właśnie urodziła dziecko, a jeszcze trzeba rozwiązać problem cieknącego kranu… I tak w tym natłoku po prostu gubimy jeden (bądź kilka) drobiazgów.
Porada:
Jeśli masz wrażenie, że twoja druga połówka po prostu zapomina się odezwać, sprawdź czy sama nie ma na głowie miliona spraw. Czasem wystarczy delikatne przypomnienie, wiadomość czy drobny sygnał. My naprawdę często doceniamy, kiedy ktoś nam oszczędza wyrzutów i pomaga ogarnąć nadmiar informacji.
Pragnie atencji, ale się krępuje
Każda z nas chce czuć się ważna i zauważona. Czasem kobieta nie odzywa się pierwsza, bo zwyczajnie czeka. Tak jak w starym, (nieco już staroświeckim) schemacie randkowania: to mężczyzna robi pierwszy krok. Nawet jeśli jesteśmy w XXI wieku, a ja na swoim blogu zachęcam do równouprawnienia i partnerskiego podejścia, to w wielu głowach nadal tkwi lekki cień tradycji.
Przyznam się wam bez bicia, że czasem i ja czekam, aż Tomek pierwszy zadzwoni czy wyśle wiadomość w stylu: „Hej, kochanie, co słychać?”. Gdzieś tam w środku mam w sobie nastoletnią Emi, która liczy na rycerskie gesty i słodkie inicjatywy z jego strony. A kiedy się nie odzywa… No cóż, czasami wkrada się rozczarowanie lub rodzi się duma: „Nie będę pierwsza pisać!”.
Porada
Zastanów się, czy w twoim związku ona nie oczekuje po prostu uwagi i czułości. Pamiętaj, że rola mężczyzny jako inicjatora nie zanikła tak zupełnie w naszych głowach – nawet jeśli obie strony są samodzielne i niezależne. Może wystarczy drobny gest: zagajenie rozmowy, pytanie „Jak ci mija dzień?”, a wtedy wszystko ruszy z kopyta.
Testowanie granic (czasem nieświadome)
To może brzmieć jak manipulacja – i pewnie w niektórych przypadkach bywa nią naprawdę. Ale bywa też formą nieco podświadomej gry pt. „Zobaczymy, czy on się mną zainteresuje, jeśli się nie odezwę…”. Ja nie jestem fanką takich gierek (choć nie powiem, że nigdy mi się nie zdarzyło czegoś takiego zrobić – hej, każdy czasem upuszcza piłkę!).
W takich sytuacjach naprawdę nie chodzi o to, by kogoś celowo karać milczeniem, ale o subtelne sprawdzenie: „Czy on zauważy, że mnie nie ma?”, „Czy zatęskni?”, „Czy rozumie, że potrzebuję atencji?”.
Porada
Jeśli czujesz, że temat milczenia wraca jak bumerang, warto pogadać wprost: „Hej, czy czasem nie czekasz na to, aż się o ciebie upomnę? Czy coś cię trapi i dlatego nie piszesz?”. Otwarta komunikacja potrafi zdziałać cuda, o ile jest prowadzona w spokojnej atmosferze i bez wzajemnego obwiniania.
Złość – ale nie ta wielka
Zdarza się, że milczenie jest wynikiem tzw. „cichej złości”. Nie jest to jeszcze „ciche dni” w pełnym rozumieniu, raczej drobna irytacja, która powoduje, że kobieta – zamiast załatwić sprawę prosto i szczerze – wycofuje się na chwilę z pola bitwy.
Pamiętam taki epizod, kiedy ja i Tomek mieliśmy dyskusję (tak, „dyskusję”, bo kłótnią nie chcę tego nazywać – staramy się uważać na słowa). Dyskusja dotyczyła drobnego wydatku na nowy gadżet do kuchni, który ja uważałam za niezbędny, a on za zupełnie zbędny. W ferworze argumentów mój mąż rzucił coś w stylu: „Przecież ty i tak nie gotujesz aż tak często, żeby to się opłacało”. Zabolało mnie to okrutnie, poczułam się w jakiś sposób niedoceniona i stwierdziłam, że… nie odzywam się pierwsza! „Niech sam przyjdzie z przeprosinami!”.
Jak się to skończyło? Oczywiście zaczęłam czekać, on chyba liczył na to samo, dzień minął, potem drugi… Aż w końcu stwierdziliśmy, że to głupie i porozmawialiśmy szczerze.
Porada
Ciche fochy często wynikają z drobiazgów. Najlepiej je wyjaśniać od razu, bo przeciąganie i testowanie kto pierwszy się odezwie, to przepis na dodatkowe nieporozumienia. Jeśli twoja partnerka milczy i wyczuwasz, że to z powodu złości, postaraj się rozładować atmosferę w łagodny sposób. Dobry żart (byle nie sarkastyczny), szczere „przepraszam” lub nawet przytulas potrafią zdziałać więcej niż tysiąc słów.
Potrzeba przestrzeni
Nie każda cisza jest zła. Czasem kobieta ma po prostu potrzebę spokoju i refleksji. To naturalne, że chcemy na chwilę wycofać się z nadmiaru bodźców i mieć czas na przemyślenie swoich spraw.
Powiem wam, że ja – choć jestem osobą dość towarzyską i gadatliwą (mąż czasem żartuje, że mówię nawet przez sen) – również miewam takie momenty. Wtedy delektuję się ciszą. Siadam z kubkiem herbaty, wyłączam telefon, żeby nie dzwonił, i próbuję wsłuchać się w siebie. Po takim „wyciszeniu” czuję się zregenerowana i… od razu bardziej chętna do kontaktu.
Porada
Daj swojej żonie/partnerce przestrzeń, gdy jej potrzebuje. Nie naciskaj i nie oskarżaj o „ignorowanie”. Każdy człowiek od czasu do czasu potrzebuje chwili dla siebie. Jeśli jednak milczenie trwa za długo, warto z delikatnością zapytać, czy wszystko w porządku.
Ona może myśleć, że ty potrzebujesz oddechu
Tak, to też się zdarza! Miewałam już fazy, w których nie odzywałam się do Tomka, bo pomyślałam, że być może on potrzebuje trochę wolnego czasu. A że mam tendencję do nakręcania się i wysyłania miliona wiadomości dziennie (niestety to moje małe hobby – uwielbiam wysyłać obrazki, filmiki, śmieszne GIF-y), to stwierdziłam: „Zrobię sobie detoks. Niech on trochę zatęskni za moim spamem”.
W praktyce czasem okazuje się, że druga osoba czuje się wtedy… zignorowana. Wchodzi w głowę: „Oho, czy coś się stało, skoro dziś nie dostałem jeszcze żadnego wiadomościowego mema czy zdjęcia kotka?”. I zaczyna się koło domysłów.
Porada
Jeżeli twoja partnerka nagle zmniejszyła częstotliwość kontaktu, możliwe, że robi to z myślą o tobie. Warto wtedy szczerze zakomunikować, że doceniasz jej troskę, ale wcale nie potrzebujesz aż takiego „odpoczynku” i chętnie dostaniesz mem z kotkiem w roli głównej. Ustalcie wspólnie, jak często chcecie się komunikować, by obie strony czuły się komfortowo.
Brak pewności, o czym gadać
Nie każda kobieta jest gadatliwym wulkanem energii (tak, wiem, może to brzmieć jak herezja, ale istnieją wyjątki!). Czasem ona nie odzywa się pierwsza, bo zwyczajnie nie ma pojęcia, co powiedzieć. Być może odczuwa presję, że rozmowa musi być ciekawa, dowcipna, pełna anegdotek – a przecież nie zawsze mamy taką wenę.
Ja od dawna nie mam problemu z brakiem tematów (zwłaszcza od kiedy prowadzę bloga i zawsze coś się w mojej głowie dzieje!), ale przyznam, że kiedyś, w początkach relacji, czułam taką presję, by „zabłysnąć” i zawsze mieć coś interesującego do opowiedzenia. W efekcie niekiedy wolałam poczekać, aż on pierwszy napisze czy zadzwoni, bo bałam się, że zabraknie mi słów.
Porada
Jeśli zauważasz, że wasze rozmowy czasem „siadają”, spróbuj wprowadzać lekkie, zabawne tematy. Zadawaj otwarte pytania typu: „Gdybyś miała być bohaterką dowolnej bajki, to którą byś wybrała?”. Zdziwisz się, jakie pokłady kreatywności mogą się w ludziach obudzić!
Po prostu taki ma styl
Na koniec nie możemy zapominać, że nieodzywanie się pierwsze bywa też zwyczajnie kwestią charakteru. Są osoby (zarówno kobiety, jak i mężczyźni), które nie przepadają za inicjowaniem rozmów. Wolą reagować, odpowiadać, kontynuować dialog, ale start jest dla nich trudny albo nieatrakcyjny.
Poznałam kilka takich osób – w tym moją przyjaciółkę, która nigdy pierwsza nie dzwoni. Zwykle tłumaczy to tak: „Jeśli ktoś potrzebuje mnie usłyszeć, to zadzwoni. Jak zadzwoni, bardzo się cieszę, rozmawiam godzinami i jest świetnie. Ale sama… nie czuję takiej potrzeby”. I nie ma w tym żadnej złej woli. Taka jej natura.
Porada
Zaakceptuj, że ludzie różnią się temperamentem. Może po prostu twoja żona/partnerka woli odpowiadać, niż inicjować. Jeśli ci to przeszkadza, spróbuj pogadać o tym, wyjaśnić, dlaczego jest to dla ciebie ważne. Być może znajdziecie kompromis, np. ustalicie, że ona odezwie się pierwsza przynajmniej raz w tygodniu, a ty uszanujesz, że nie będzie to codzienne.
Kilka słów na zakończenie
Podsumowując, powodów, dla których ona nie odzywa się pierwsza, jest wiele – i nie zawsze chodzi o ciche dni, foch czy brak zainteresowania. Najczęściej to miks różnych czynników: zapracowania, przyzwyczajeń, delikatnych gier psychologicznych czy zwykłej potrzeby złapania chwili oddechu.
W relacjach, zwłaszcza małżeńskich, kluczem jest zawsze komunikacja. Jeśli milczenie drugiej osoby niepokoi cię, drażni czy rani – rozmawiajcie. Mówcie wprost, jak się z tym czujecie. Pytajcie, czy wszystko w porządku, czy nie dzieje się coś niedobrego. Ustalajcie wspólne zasady gry: czy codzienna wiadomość typu „jak mija dzień” jest wskazana, czy może to was zaczyna przytłaczać.
Ja sama, przyznaję, czasem lubię zniknąć z radaru na kilka godzin, ale nie na tyle, by zaniepokoić Tomka. Staram się więc zawsze dać mu znać: „Hej, wiesz co, muszę dziś popracować w spokoju, nie będę odpisywać do wieczora”. I wówczas wszystko jest jasne – nie ma cichych fochów, nie ma gry w zgadywankę, czy coś się stało.
Trzymam kciuki za wasze relacje, wasze rozmowy i próby zrozumienia drugiej osoby. Zawsze pamiętajcie, że miłość i dobre chęci potrafią zdziałać cuda. A jeśli zdarzy się dłuższe milczenie z jej strony, nie panikujcie od razu. Czasem warto wykonać ten pierwszy telefon, zacząć od słów: „Ej, tęsknię za tobą, co tam u ciebie?”. A jeśli w odpowiedzi usłyszycie radosne: „O, w końcu się odezwałeś!”, potraktujcie to z przymrużeniem oka. W końcu każda relacja ma swoje małe tajemnice.
Dziękuję, że dotarliście ze mną do końca tego artykułu. Mam nadzieję, że choć trochę rozjaśniłam sprawę milczenia kobiet i podrzuciłam wam parę praktycznych wskazówek. Jeśli chcecie więcej takich wpisów, zapraszam na Jak Żyć Po Ślubie – choć nie obiecuję, że tam zawsze będę się odzywać pierwsza!
Ściskam was mocno,