Dlaczego on nie chce gotować? Wasza naczelna specjalistka od małżeńskich zagwozdek odpowie wam dziś i na to pytanie!
Dziś biorę na warsztat temat, który pewnie niejednej z nas spędza sen z powiek, a czasem nawet przyprawia o lekkie dymienie z uszu – dlaczego on nie chce gotować?
Serio, ile razy można jeść parówki z musztardą albo zamawiać pizzę, zanim człowiek zacznie marzyć o domowym rosole? Jeśli twój facet też unika kuchni jak diabeł święconej wody, to ten tekst jest dla ciebie. Rozsiądź się wygodnie, weź kubek herbaty (albo wina, nie oceniam!) i razem rozkminimy, co z tym fantem zrobić.
Kuchnia to nie jego królestwo
Zacznijmy od podstaw. Mój Tomek, którego kocham nad życie, ma wiele talentów. Potrafi naprawić kran, rozbawić mnie do łez i znaleźć w sklepie promocję na moje ulubione czekoladki. Ale gotowanie? O nie, to dla niego terra incognita. Kiedyś zapytałam go, dlaczego on nie chce gotować, a on spojrzał na mnie tymi swoimi wielkimi oczami i powiedział: „Emi, ja się boję, że coś spalę. Albo ciebie zatruję”. No i jak tu się nie roześmiać? Facet, który bez mrugnięcia okiem zmienia opony w samochodzie, trzęsie portkami na myśl o ugotowaniu makaronu. Może u twojego męża jest podobnie? Kuchnia to dla wielu facetów obca planeta, na której nie znają zasad i boją się, że coś wybuchnie (dosłownie lub w przenośni).
Co z tym zrobić? Nie rzucaj go od razu na głęboką wodę, typu „zrób mi risotto z truflami”. Zacznij od czegoś prostego – wspólne gotowanie jajecznicy na śniadanie. Ty kroisz pomidory, on miesza jajka. Małe kroki, a zobaczysz, że z czasem przestanie patrzeć na patelnię jak na UFO.
„To twoja działka, kochanie”
Drugi powód, dla którego on nie chce gotować, to często kwestia podziału ról. W naszym domu ja jestem tą, która wymyśla obiady, a Tomek… no cóż, jest mistrzem w ich zjadaniu. Kiedyś, w przypływie desperacji, zapytałam: „Tomek, a może ty byś coś ugotował?”. Spojrzał na mnie jak na kosmitkę i rzucił: „Ale ty to robisz tak dobrze!”. No i masz babo placek – komplement jak z bajki, ale ja dalej stoję przy garach. Może twój facet też uznał, że skoro ty śmigasz w kuchni jak Gordon Ramsay w wersji light, to on nie musi się wychylać?
Tu mała osobista zwierzeń: raz zostawiłam Tomka samego z przepisem na zupę pomidorową. Wróciłam do domu, a on stał nad garnkiem, w którym pływały… całe pomidory. „No przecież napisałaś, żeby wrzucić pomidory do bulionu!” – tłumaczył się, a ja nie wiedziałam, czy się śmiać, czy płakać. Wniosek? Jeśli chcesz, żeby gotował, daj mu jasne instrukcje. Nie „zrób zupę”, tylko „pokrój pomidory w kostkę, podsmaż na oliwie i zalej bulionem”. Faceci lubią konkrety, a nie zagadki kulinarne.
Lęk przed krytyką
Trzecia sprawa – a co, jeśli on się boi, że mu nie wyjdzie? Mój Tomek kiedyś spróbował zrobić naleśniki. Efekt? Jeden przykleił się do sufitu, drugi do podłogi, a reszta wyglądała jak abstrakcyjna sztuka nowoczesna. Śmiałam się do łez, ale on obraził się na tydzień i stwierdził, że więcej do kuchni nie wejdzie. Dlaczego on nie chce gotować? Bo faceci często mają w głowie, że jak coś spieprzą, to my będziemy się z nich nabijać albo – co gorsza – porównywać do swoich mam, które robią schabowe jak z obrazka.
Jak to ogarnąć? Chwal go za każdy, nawet najmniejszy sukces. Ugotował ziemniaki i się nie rozpadły? „Kochanie, jesteś geniuszem!”. Podsmażył cebulę bez pożaru? „Mistrzostwo świata!”. Pozytywne wzmocnienie działa cuda, a z czasem może sam zaproponuje, że coś ugotuje. Tylko błagam, nie wspominaj o naleśnikach na suficie – to temat tabu.
„Po co gotować, skoro jest pizza?”
Nie oszukujmy się, żyjemy w czasach, kiedy jedzenie na dowóz jest na wyciągnięcie ręki. Tomek uwielbia argument: „Po co się męczyć, skoro mogę zamówić kebaba?”. I powiem wam, że czasem mu ulegam, bo kto nie lubi leniwego wieczoru z pizzą i serialem? Ale na dłuższą metę to ani zdrowe, ani tanie. Może twój facet też woli kliknąć w apkę, niż męczyć się z obieraniem ziemniaków?
Moja taktyka? Pokazuję Tomkowi, że gotowanie może być frajdą. Raz zrobiliśmy razem domową pizzę – ja wałkowałam ciasto, on rzucał składniki jak artysta. Skończyło się na tym, że połowa pepperoni wylądowała na podłodze, ale bawiliśmy się jak dzieci. Spróbuj wciągnąć swojego męża w gotowanie jako zabawę, a nie obowiązek. Może następnym razem sam zaproponuje, żeby coś upichcić?
Lenistwo czy brak inspiracji?
Czasem powód jest banalny – on po prostu nie ma pomysłu albo mu się nie chce. Tomek kiedyś stwierdził, że gotowanie to za dużo roboty: „Krojenie, mieszanie, sprzątanie – po co, skoro mogę zjeść kanapkę?”. No i tu jest pies pogrzebany. Dla wielu facetów kuchnia to nie przygoda, tylko lista zadań do odhaczenia. A my, kobiety, często mamy w głowie milion przepisów i wizji obiadu, prawda?
Co robić? Daj mu gotowy plan. „Słuchaj, tu masz przepis na spaghetti, wszystko jest w lodówce, dasz radę”. Albo jeszcze lepiej – gotujcie razem. U nas sprawdza się patent, że ja jestem „szefem kuchni”, a Tomek „pomocnikiem”. On kroi, ja przyprawiam, a przy okazji gadamy i śmiejemy się z jego kulinarnych wpadek. Z czasem może sam złapie bakcyla.
Podsumowując!
Dlaczego on nie chce gotować? Bo się boi, bo woli pizzę, bo myśli, że to twoja działka, albo po prostu nie widzi w tym frajdy. Ale wiesz co? To da się zmienić! Mój Tomek powoli się przełamuje – ostatnio sam zaproponował, że zrobi kanapki na kolację, i nawet pokroił ogórka w plasterki, a nie w kostkę (postęp!). Kluczem jest cierpliwość, odrobina humoru i wspólne chwile w kuchni. Nie zmuszaj go, nie krytykuj, tylko pokaż, że gotowanie to nie rocket science, a fajna przygoda.
A ty, jak radzisz sobie z kulinarnym leniuszkiem w domu? Daj znać w komentarzu na blogu Jak Żyć Po Ślubie – może razem wymyślimy sposób, żeby nasi faceci przestali uciekać od garnków! Trzymaj się ciepło i do następnego wpisu!